W Indonezji czas biegnie inaczej
Życie niemalże na samym równiku zupełnie rozleniwia i dereguluje zegar biologiczny.
Przez cały rok słońce wschodzi i zachodzi o tej samej porze, w Indonezji nie przestawia się zegarków na czas zimowy, przez cały rok panuje taka sama pogoda, nawet teraz w porze deszczowej padało przez zaledwie kilka dni i znów wrócił upał, w końcu drzewa kwitną i owocują przez cały rok.
Ponadto w Indonezji cykl dla regulowany jest przez Adzan (islamskie nawoływanie do modlitwy) który zawsze wypada o ten samej porze, przerwy w pracy, lekcje w szkołach, czas wolny i wszystko jest ustawione pod codzienną modlitwę.
Po wielu miesiącach tutaj zupełnie zacząłem tracić rachubę czasu, nie wiem jaki jest dzień tygodnia ani miesiąc. Gdyby nie wigilijne dekoracje w marketach to nawet bym nie wiedział że już grudzień. Gdy Indonezyjczyk kogoś zaprasza do domy to mówi „przyjdź po Ashar (modlitwa o 15.00) albo będę u ciebie przed Mahgrib, co oznacza że przyjdzie przed modlitwą o zachodzie słońca. Po co komu zegarek? To samo tyczy się dni tygodnia – „przyjdź za 3 dni”, „będę po jutrze”, nikt nie używa konkretnych nazw tygodnia. Dni tygodnia ani miesiące mógłby tutaj zupełnie nie istnieć, bo są zupełnie bezużyteczne gdy każdy dzień i miesiąc wygląda tak samo.
To lenistwo ma niestety przełożenie na pracę, remont 100 metrów asfaltu może trwać miesiąc, a na wydanie nowego dowodu osobistego czeka się do roku czasu. Po co się spieszyć skoro śnieg na głowę nie leci?